Na salę wchodzili najpierw goście, później druhny i drużbowie. Na koniec wywołano parę młodą, która wkroczyła na parkiet tanecznym krokiem do piosenki Bruno Marsa "Marry you"
Każdy miał przydzielony stolik.
Ja siedziałam z przyjaciółmi młodego ze szkoły.
Stoły okrągłe tak jak na filmach <3
Nie uginały sie pod cieżarem jedzenia, były na nich tylko stroiki i plastikowe sztućce (u nas chyba byłoby to nie do pomyślenia).
Na wejście przekąska w postaci krakersów, później obiad w formie bufetu (talerze też plastkiowe)
Nie wyjechano z wielkim tortem dla wszystkich gosci o 12 w nocy. Młodzi po obiedzie sami podzielili się małym torcikiem, po czym goście zaczęli stukać sztućcami w szklanki na znak, że mają się pocałować. Ze słodkości były jeszcze babeczki.
Na stołach nie stały butelki z wódką, tak jak u nas w Polsce. Po alkohol podchodziło się do baru. Nikt nie wychodził z wesela na czterech. Wszyscy byli raczej trzeźwiutcy :D
Może dlatego goście prawie w ogóle nie tańczyli.
A jak już to na pewno nie w parach na trzy (wiecie o co mi chodzi) xd
O tylko tak jak na zdjęciu poniżej
Były może z trzy piosenki do których wszyscy znali kroki. Takie jakby układy taneczne, ciekawie to wyglądało.
Gdyby jednak kogoś stopy zabolały to w łazience czekały japonki. Niektórzy już po dwóch tańcach zdejmowali buty. Jedna babka tańczyła na skarpetkach ;D Ogólnie goście wyglądali elegancko, panie w sukienkach, panowie w graniakach.
W Polsce wiadomo bawimy się cała noc, a niekiedy jeszcze na drugi dzień. Tutaj wesele zaczęło się o 18 a skończyło o północy.
Ogólnie syper było tego wszystkiego doświadczyć, zobaczyć na wlasne oczy, pobawić się wśród Amerykanów. No i spełniło się moje kolejne marzenie ;)
I jeszcze trochę zdjęć na dokładkę ;)
Nasze wesela lepsze ;) ale amerykańskie mają taki klimat :)
OdpowiedzUsuńSukienka prezentuje się super :) A wesele chyba jednak wole w polskiej formie :D
OdpowiedzUsuńJaaaaa....ale zazdro! Też bym chciała na amerykańskim weselu być!
OdpowiedzUsuń